Strona:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jasnych dodam mu promieni,
Dam wiecznego szczęścia kwiat!
Synu drogi! oto ciebie
Godnymi się klucze zdają.
A więc glinę zrzuć tę z siebie,
Zerwij świata wnet kajdany,
Pójdź, gdzie święci przebywają!
Prędzej klucze, chłopcze bierz,
Przez jutrzenki świt różany
Do bram nieba za mną śpiesz!“

Krasę leśnej tej ustroni
Falująca para biała
Coraz więcej zasłaniała...
Już tumany tuman goni,
Jak gdy patrzym z górskich szczytów
Na mgieł lekkich powódź siną;
Płyniem, zda się, do błękitów
Mgławicami, co gdzieś giną.
Nagle wśród tych mgławic bieli,
Ku nadziemskich sfer przestrzeni,
Promienista tęcza strzeli
Siedmiobarwną grą odcieni.
Po niej w górę nimfa wzlata —
Nie wiesz czy ją stopy wznoszą,
Czy na skrzydłach tych ulata,
Co u ramion się panoszą
W grze kolorów ustawicznej;
Przystrajają się w błękity,