Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żonaty, że jest hulaką, graczem! Mięszano, jak często się dzieje, autora z jego bohaterami; ubierano go w ich najgorsze uczucia i sprawki. A cóż ona ostatecznie mogła wiedzieć, w owej swojej zapadłej Wierzchowni, o nim, o tym Paryżu! Często pani Ewa wybucha: „Idź, idź do swojej księżnej!!“ Trzeba widzieć, jak on się usprawiedliwia! A pamiętajmy wciąż o ówczesnych warunkach korespondencji: między pytaniem a odpowiedzią upływały tygodnie, a kiedy przypadkiem jaki list zaginął, wówczas niepodobieństwem prawie było odnaleźć się w nieporozumieniach. Toteż Balzac wciąż napróżno błaga panią Ewę o numerowanie listów i sam skrzętnie numeruje swoje.
W dodatku to przeświadczenie, że „Francuzi są lekkomyślni“, które Balzac tyle razy zwalcza ze słuszną zresztą irytacją!
„W czem, dlaczego jestem lekkomyślny? — odpowiada jej. Czy dlatego, że od dwunastu lat siedzę wytrwale nad olbrzymiem dziełem?... Czy dlatego, że od dwunastu lat pracuję dniem i nocą, aby się wypłacić z olbrzymiego długu?... Czy dlatego, że, mimo tylu niedoli, nie otrułem się, ani nie strzeliłem sobie w łeb, ani nie skoczyłem w wodę? Wytłumacz mi to. Czy dlatego, że piszę do