Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bujemy się“, — mówi do tego drapieżnego miasta.
Później, siłą swego geniuszu, udramatyzuje Balzac uroczne działanie tego Paryża — miasta wszystkich możliwości — na młodą wyobraźnię. Pokusy Paryża ucieleśnią się w pięknych i wytwornych kobietach, w oszołamiającym sukcesie zręczności i talentu, w kontrastach zbytku i nędzy, w demonicznym błysku zbrodni. Ale on sam, w owym okresie, pracując zbożnie nad swoją tragedją, zachował dziwną niewinność duszy: „Śnić o pięknej przyszłości, myśleć o was wiedząc że jesteście szczęśliwi, mieć za kochankę Julię Roussa, za przyjaciół Moliera i La Fontaine’a, za mistrza Rasyna a Père-Lachaise za miejsce przechadzki... Och, gdyby to mogło trwać wiecznie!“
Istnieje opowiadanie, w którem Balzac wprost mówi nam o swojem ówczesnem życiu. To ów sławny ustęp z noweli Facino Cane[1], gdzie wyjaśnia swoją wręcz medjumiczną zdolność wcielania się w cudze egzystencje:

„Kiedy było ładnie, przechadzałem się po bulwarze. Jedna jedyna namiętność odrywała mnie od moich studjów — czyż i to

  1. W polskiem wydaniu w tomie p. t. Kuratela.