Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

MIODOBRANIE



Złote południe, omdlałe upojnie,
Wiatr ledwie poznać po traw cichym chrzęście
I tylko ule huczą niespokojnie,
Czując nieszczęście.

Bo oto zbliża się już dziwny potwór
Bez twarzy, w masce i w białej sukience —
Odkrywa daszki i w pachnący otwór
Wkłada swe ręce.

I biednym pszczołom bezlitośnie bierze
Plastry cieknące od złotego miodu:
Trud ich serdeczny, chowany w spichlerze
Na czasy głodu.

A potem plastry te chwyta w obroty,
Młyn z kadzią w cienką owiniętą chustę
I wytrzepawszy z ich wnętrza miód złoty,
Zwraca je puste.

I znów zaczyna się dni wielu praca
I owa podróż pośród łąk ogromu,
Z której niejedna pszczoła nie powraca
Do swego domu.

Sens tego wiersza? tylko myśl swą przyczaj,
A zgłębisz bytu odwieczną piosenkę:
Kropla słodyczy powstaje zazwyczaj
Przez morze męki.