Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

DZIECI W OGRODZIE



Lubię w ogrodzie znaleźć się w tej porze,
Kiedy najsilniej złote słońce świeci
I z ławki patrzeć na zabawy dzieci,
Od których wzrok się oderwać nie może.
 
Tyle radości jest wkoło i blasku,
Że pod mych marzeń przędziwem pajęczem
Biegam wraz z dziećmi za szczęścia obręczem
I przesypuję deszcz srebrnego piasku,

Albo nachylam się z emocji blady
Nad studnią pełną małych okręcików
I ślę wraz z dziećmi wśród wojennych krzyków
Niezwyciężone z papieru armady.

Czasami znowu wzrok mój się zatrzyma
Na wózku, w którym śpi różowa małość:
Jest w tym obrazie taka doskonałość,
Że długą chwilę piję go oczyma.

Bo czyż zdołają malarze najszczersi
Odtworzyć pędzlem choćby sztuki księcia
Ten czar uśmiechu śpiącego dziecięcia,
Które na słońcu śni o białej piersi.