Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  67   —

mać nie mógł. — Ach! czemuż nie ma tu dzisiaj Tomaszka, pomyślał — tylem go lat już nie widział, kto wié, czybym go poznał w cienkiéj sutannie. — Kiedy tak myśli sobie, młody jakiś kapłan staje we drzwiach zakrystyi i zaczyna się przeciskać do ambony. Maciéj spojrzał w twarz kapłana i pobladł widocznie. To chyba mój Tomek! zawołał pół głosem. Maryanna zadrżała, spojrzała na młodego kapłana i załamawszy ręce, padła na kolana. — Kapłan zbladł także, spojrzał ku górze, ale po chwili z pokorą ugiął kolano i po krótkiéj modlitwie, ze spuszczonym wzrokiem, skierował się ku ambonie. Maciejowi i Maryjannie ledwo serce z piersi nie wyskoczyło, tak biło gwałtownie, rwąc się do syna. Młody kapłan drżącym nieco głosem odczytał Ewangielią Śtą, przypadającą na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, ale po chwili przyszedł do siebie, i głosem serdecznym zaczął mówić naukę. Po wytłumaczeniu, jak Duch Śty, obiecany od Jezusa Chrystusa, zstąpił na Apostołów. zaczął opowiadać, kiedy Duch Śty napełnia serce ludzi, jak ich wyższą mądrością obdarza. Nie myślcie, bracia najmilsi, mówił, aby tylko mędrcy tego świata natchnieni byli mądrością Ducha Śgo; Duch Śty i wasze serca prostacze mądrością prostaczą obdarza. On to namawia Ojca świątobliwego, dodał patrząc na Macieja, by dziatkom swoim dał skarb nauki, cnoty, i szczęście im całego życia na ziemi, a zbawienie w niebie zapewnił. Na te słowa Maciejowi łzy po licach pobie-