Strona:Obrazki galicyjskie.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zarabiacie w takim razie czystych pieniędzy 2 zł. 40 ct. tygodniowo. Mało to, mało, ale przyznajcie sami, że przecież lepiej niż nic. I nie potrzebujecie wszyscy robić. Jedna córka może co szyć, druga prząść, czy jak tam. A skoro tylko odbyt będzie lepszy, ny, to rozumie się, że i roboty będzie więcej i zarobku więcej. No, cóż, przystajecie?
Staromiejski zwiesił swą głowę. Czuł, że Hawa wkłada na niego jarzmo, ale nie widział sposobu uchronić się od niego i po krótkiem wahaniu przystał.
— Ny, to i na to zrobimy kontrakt notaryalny.
— Kontrakt? A to jakim sposobem?
— Ny, tak, po prostu, napiszemy, że przez rok od dzisiejszego dnia ja zobowiązuję się wam co tygodnia dawać materyał co najmniej na 30 czepców, a jak trzeba będzie, to i na więcej i za każdy zrobiony czepiec płacić wam po 8 kr. Po roku chcecie dalej ze mną prowadzić interes, to dobrze, a nie, to nie. Myślę, że na to możecie spokojnie się podpisać.
I Staromiejski podpisał się rzeczywiście. Hawa aż ręce zacierał z radości. Interes był świetny. Odbyt na czepce miał zapewniony w górskich powiatach, a płaca, jaką mu się udało narzucić Staromiejskim, zapewniała mu zysk prawie 100 procent od włożonego kapitału.
Pobiegł więc po starego Fawla, który jako jego opiekun z powodu jego małoletności miał jego imieniem zawrzeć kontrakt ze Staromiejskim. Stary Fawel aż w ręce klasnął i zacmokał, gdy się dowiedział od Hawy o interesie z czepcami, o którym jego pupil dotychczas nic mu nie wspominał, prowadząc rzecz całą