Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/487

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   483   —



Tak mnisi. Opat milczy jak głaz,
Oniemion w bólu nadmiarze...
Ocknie się, jęknie i przetrze skroń —
Z powrotem śpieszyć im każe:

„Tam, w Grendenfield, gdzie gęsty bór
Skalisko bardów wymija,
Tam szatra stoi — a mieszka w niej
Edyta Łabędzioszyja.

„Łabędzioszyja mienił ją dwór,
Gdyż łono miała łabędzie;
Kochał ją ongi, pieścił ją król...
Lat temu sporo już będzie.

„Król pieścił dziewkę, cackał ją król,
A w końcu zapomniał o niéj...
Szesnaście temu będzie już lat,
A czas — ach, szparko czas goni!...

„Pośpieszcież, bracia, gdzie boru głąb;
Niewiastę z sobą tę weźcie;
Harolda drogich niech śledzi zwłok;
Jej oko — oko niewieście.

„Tu chrześcijański czeka go grób;
W opactwie spocznie bezpieczny;
Tu dusza ulgę znajduje w mszach,
A ciało spokój ma wieczny“.

Północ. W głąb boru wysłańcy dwaj
Dotarli do progów nędzy.
„Łabędzioszyja! Edyto, wstań!
Pójdź z nami; pośpiesz co prędzéj!

„Brytanię zgromił Normandów wódz
I kwiat nam wysięki rycerzy.
Pod Haslings stosy piętrzą się zwłok,
Pod Hastings trupem król leży!

„Wśród zwartych kłębów tysięcy ciał
Harolda kryje się łoże...
Pójdź, w poświęcony złożym go grób —
Niech śpi spokojnie w klasztorze“.

Łabędzioszyja nie traci słów,
Zarzuci łachman co żywo
I bieży — — Dziko potrząsa wichr
Jej włosem... dziewka już siwą...

Boso biedaczka bieży przez bór,
Przez chaszcze, bagna noc całą.
Widzisz opoki kredowy smug?
To Hastings pola... Świtało.

Całuny białe pierzchają mgieł,
Pobojowisko już widne;
Kruków wzlatują chmary i wron
I ptactwo kracze ohydne...

Pokotem leży przy trupie trup,
Jak w srogiej padły pogoni,
Odarte, nagie, zbryzgane krwią...
Przy jeźdźcach — ścierwa ich koni.

Łabędzioszyja boso, wśród ciał,
W zastygłej brodzi posoce;
Z orbit badawczo wystrzela wzrok,
A szklane białko migoce...

I śledzi bacznie i wszerz i wzdłuż,
A wśród mozoły tej cichéj
Kraczącą spłasza, żarłoczną czerń!...
Zdyszane wloką się mnichy.

Calutki błądzi po trupach dzień;
Wieczorny zmierzch już majaczy,
Wtem... z biednej piersi wydrze się krzyk,
Okropny wykrzyk rozpaczy...

Łabędzioszyja znalazła go,
Martwego pana i króla...
Nie rzekła słówka, nie roni łez,
Lecz sine zwłoki otula —

Usta całuje — całuje skroń —
Do piersi piersią przylepia...
Ranę nad sercem ciśnie do ust —
Krew w ranie czarna i skrzepła.

Trzy drobne ciśnie blizny do ust
Na króla szyi, tak bladéj...
Ach, to rozkosznych pamiątka chwil,
Jej białych ząbków to ślady!...

Tymczasem mnichy z drzew uschłych pni
Zerwane spoją konary,
Wyścielą wrzosem, wyścielą mchem
I ciało złożą na mary.