Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   378   —

„Szyj! szyj! szyj!
Gdy w dali koguty pieją!
I szyj! szyj ! szyj !
Gdy gwiazdy przez dach jaśnieją!
O doloż moja! ty raczéj
W turecki mnie jassyr prowadź)...
Tam przecie kobieta na duszę nie baczy....
Niż mam u chrześcian pracować!

„Szyj! szyj! szyj!
Póki się mózg nie zamroczy;
Szyj! szyj! szyj!
Póki nie zaćmią się oczy;
Kliniki, szlaki, wiązadła,
Wiązadła, szlaki, kliniki,
Aż sen mnie pod koniec już zmorzy i wtedy
We śnie przyszyję guziki.

„Mężczyźni, co się istnieniem
Sióstr, żon i matek cieszycie!
Nie z płótna samego są wasze koszule,
W nich istot ludzkich tkwi życie!
Chyżo za ściegiem ścieg rośnie!
Zmęczona, głodna, zbolała,
Jam nitką podwójną zarazem z koszulą
Dla siebie całun zszywała.

„Lecz czemuż mówię o śmierci,
O tym ohydnym szkielecie...
Wszelako przed straszną tą marą nie zadrżę,
Do mnie podobna jest przecie;
Do mnie podobna jest przecie;
Wszak codzień poszczę... O Panie!
Dlaczegóż tak drogi jest chleb na tym świecie,
A krew i ciało — tak tanie!

„Szyj! szyj! szyj!
Spoczynek nie jest mi znany;
A jakąż mam za to zapłatę? Ten barłóg,
Chleb suchy, nędzne łachmany,
Dach zapadnięty nad głową,
Ten stół, ten stołek złamany —
Ach! już mi weselej z mym cieniem, jeżeli
Na puste upadnie ściany.

„Szyj! szyj! szyj!
Od świtu do snu godziny,
Szyj! szyj! szyj!
Jak więzień za ciężkie winy!
Wiązadła, szlaki, kliniki.
Kliniki, szlaki, wiązadła,
Aż serce omdleje, aż móg odrętwieje,
Jak ręka z trudu opadła.

„Szyj! szyj! szyj!
W posępnym grudniowym mroku,
I szyj! szyj! szyj!
W światła i ciepła potoku —
Podczas, kiedy pod strzechą
Jaskółki w gniazdku radośnie
Świegocą i w blaskach się kąpią słonecznych,
Jakby mi mówiąc o wiośnie.

„Dajcie odetchnąć na chwilę
Pierwiosnków wonią, tak błogą —
Nad głową mieć nieba pogodne błękity,
A traw kobierzec pod nogą
I czuć pozwólcie przez chwilę,
Jak wolno było czuć w porze,
Gdym, nędzy nie znając, nie śniła, że spacer
Obiadu zastąpić nie może.

„O! jedną tylko jedyną
Dajcie mi chwilę wytchnienia!
O, nie dla Miłości, o, nie dla Nadziei,
Ja łaknę jej dla Cierpienia!
Ulżyłby płacz mej boleści,
Lecz łzy zostańcie w ukryciu!...
Choć boleść tak wielka, wszak każda kropelka
Przeszkadzać będzie przy szyciu!“

Z utrudzonymi palcami, —
Z źrenicą mętną, zastygłą,
Siedziała kobieta w mizernych łachmanach,
Przy pracy, zajęta nad igłą —
Chyżo za ściegiem ścieg rośnie!
Zmęczona, głodna, zbolała,
Wszelako znękanym swym głosem żałośnie
— Bogaczom niech dźwięczy ta nuta rozgłośnie,
„Pieśń o koszuli śpiewała!
(Władysław Nawrocki).