Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   233   —

Znów w spokój skroń promienną obleka i lice,
Nagła zuchwałość jogo zapala źrenice,
Długo w milczeniu topi wzrok, co mu się żarzy
W ofierze nieb wybranej dla, swoich ołtarzy,
Jak gdyby chciał jej wskazać, iż walczyć nie zdoła,
Albo się sam zatwardzić w wejrzeniu Anioła.
Bez miłości w zastygłem sercu, bez zgryzoty
Obmyśla miejsca, aby wycelować groty,
Jak rycerz, co udając spokój, zda się mierzyć
I szukać wad pancerza, by tam w pierś uderzyć,
On układa swe rysy według jej życzenia;
Wyraz twarzy, głos, ruchy, cały układ zmienia;
I nie z serca idące, nie szczere, jak wprzódy,
Łzy błysły mu u powiek, ale łzy obłudy.
Nieznająca łez w Niebie strwożona dziewica
Przystanęła; westchnieniem on jej lęk podsyca.
On płacze gorzkim płaczem człowieka tułacza
Lub wdowy, co nad synem zabitym rozpacza;
Włos mu opadł w nieładzie; wstrząsa skroń schyloną
Niepowstrzymane łkanie, co mu szarpie łono.
Ona się zbliża we łzach; mówili w te słowa:
„Co ci? Com zawiniła? Jam słuchać gotowa“.
— „Chcesz ujść, może na zawsze? czuję to z obawą.
Za to, żem się dal poznać, karzesz mię tak krwawo!“
— „Wolałabym pozostać, ale Pan mię wzywa.
Będę błagać za tobą, on k’nam łaskaw bywa“.
— „Nie ku mnie, — on w mych losach nic zmienić nie zdoła:
Tyś Bóstwo, ty masz jedna moc zbawić Anioła“.
— „Cóż mam czynić? Niestety! Mów, czy zostać trzeba?”
— „Tak, znijdź ku ranie, bo ja się nie wzbiję w twe Nieba“.
— „Daru żądasz?“ — „Nas samych, — więc najpiękniejszego.
Pójdź!“ — ..Na wygnanie z Niebios?“ — „Kochasz — więc cóż z tego?
Pójdź, dotknij mojej ręki. — Wkrótce jednakowo
Pogardzisz tem, co dobrem i tem, co ziem zową.
Nie rozumiałaś czaru, czem jest łono swoje
Podać — aby ktoś na niem mógł ukryć łez zdroje.
Ja-ć jeden nowe szczęścia ukażę koleje.
Pójdź! Otwórz mi swą duszę, ja ci je w nią zleję.
Jak na Zachodzie księżyc i świt złotowłosy
Mieszają swe promienie, albo jako rosy
W jedną perlę zlewają swych łez dyamenty,
By wchłonąć wonny balsam z kwiatów wyzionięty,
Jak podwójna pochodnia łączy dwa płomienie,
My nie mniej ściśle zlączym naszych dusz istnienie“.
— „Kocham cię i zstępuję. — Lecz cóż w Niebie rzeką?“
W tejże chwili w powietrzu, od ich ócz daleko,
Przeleciał chór anielski — i wśród hymnów chwały
Oto jakie z niebiańskich pień słowa zabrzmiały