Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   224   —

W skroń mi nawet wbić miało odrzwia to bronzowe.
Lub raczej w twój przybytek daj mi wejść, jak życzę —
Bym tam w pośmiertne twoje spojrzeć mógł oblicze...
Nie zdmuchnij mię potężnym tchem — lecz w noc tę ciemną,
Na kamiennem wezgłowiu wsparłszy się, mów ze mną...
Tak... Choćby nawet z ust twych wyszły niepowszednie
Słowa, od których wzrok się ćmi i czoło blednie,
Mów — tylko niech od świętej nie oślepnę trwogi —
Gdyż twój grób musi pełnym być światłości błogiéj.
Lub jeśli milczeć będziesz — zdarz, bym ku twej części
Choć twą głowę rozglądał — w której świat się mieści...
Pozwól, bym cię mógł zmierzyć w całym twym przestworze —
Gdyż tu nad twe nicestwo większem cóż być może?!
Niech, gdy cień wionął, proch mi rady swej udzieli.
(Zbliża klucz do zamku).
Dalej! (Cofając się). Ach! Ależ, jeśli ozwie się? Jeżeli
Ujrzę go i od kroków jego będą drżały
Głazy? — i gdybym stamtąd wrócił osiwiały?...
Nic to! Wejść mam i wejdę! (Nasłuchując). Czyjeś kroki słyszę.
Któż się prócz mnie ośmiela mącić świętą ciszę
Podobnego schronienia? — Ach! to ci są przecie,
Co się ku mnie skradają z dłonią na sztylecie.
(Znika poza drzwiami grobowca). (F. Faleński).


Akt V, scena 3. — Hernani i Dona Sol.

Dona Sol.  Nareszcie się rozeszli. Już późna godzina?
Hernani.  Kiedyż może być wczesna, by z tobą, jedyna,
Być w dwojgu, w samotności.
Dona Sol.  Prawda; drogi panie,
Że ten hałas balowy, zda się szczęście rani.
Hernani.  Tak jest: szczęście, ma luba, o! poważnie płynie,
I przenikając serce, chce mieć w niem świątynię.
Wesołość je przeraża, sypiąc nań kwiatami,
Uśmiech jego mniej śmiechem, a więcej jest łzami.
Dona Sol.  Ton uśmiech w twoich oczach jest niebo.
(Hernani stara się ją uprowadzić). O, chwilę!..
Hernani.  Wszak ja twym niewolnikiem, winienem ci tyle.
Zostańmy, kiedy żądasz. Nie mam własnych chęci:
Co zrobisz, będzie dobrem; wszak nie błądzą święci1
We mnie ogień; lecz śmiać się będę na skinienie.
O! rozkaż wulkanowi, niech zgasi płomienie,
To i wulkan swe ognie zamknie wnet w kraterze,
Osłoni się zielenią i w kwiaty ubierze.
Dona Sol.  O! jaki jesteś dobry dla biednej kobiety.
Hernani mego serca.
Hernani.  To imię, niestety!
Litości! Niech nie słyszę już tego imienia!
Ono wydziera szczęście, budzi z zapomnienia!