Strona:O krasnoludkach i żelaznych górach (1939).djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy. Koło południa usłyszał za sobą żałosny głos:
— Chłopcze, chłopcze, zaczerpnij wody ze strumienia i daj mi się napić. Stara jestem, a tu brzeg taki wysoki, nie dosięgnę wody.
Ale chłopiec nie odwrócił się, pamiętny przestrogi żabki. Kuł zapamiętale aż do wieczora, choć siły go już zaczęły opuszczać. Gdy słońce skryło się za górami, opuścił kilof i otarł czoło. Pochylił się nad strumieniem i zaczerpnął dłonią wody. Ledwie wypił kilka łyków, a zmęczenie zupełnie ustąpiło. Rześki i wypoczęty wrócił do zamku, gdzie zaraz zaprowadzono go przed oblicze królewskie.
— Jakże ci poszło, chłopcze? — spytał król. — Nie wydajesz się zbyt zmęczony, pewnie dobrze wyspałeś się w lesie.
— Czekaj, królu, cierpliwie — odparł chłopiec — nie tracę nadziei, że uda mi się wyzwolić kraj z mocy złej jędzy.

I dopiero teraz opowiedział królowi

17