Strona:O Żydach i kwestyi żydowskiej.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z czerwonoskórcami amerykańskiemi. W ogóle bywamy najczęściéj zbyt niecierpliwi. Od jednéj godziny wymagamy plonów lat długich. Po kilku próbach, niedołężnie wykonanych, opuszczamy ręce i powiadamy: niepodobna! Tymczasem to, co nie udało się wczoraj, udać się może dziś; co dziś postępuje kulawo i powoli, jutro pójść może prosto i prędko. Najpewniéj, dla przyzwyczajenia żydów do zajęć rolniczych, od których przez kilkanaście wieków odwykać im kazano, trzeba pracy i cierpliwości paru pokoleń. Dziś już jednak, na pewno twierdzić można, że dla pewnéj części proletaryatu tego, własność jakichkolwiek rozmiarów i jakiéjkolwiek natury, posiadałaby urok wielki. Chociażby to była tylko wieczysta, albo długo letnia dzierżawa, część pewna proletaryatu tego, ujrzałaby w niéj ratunek od gniotącéj go nędzy. W piérwszem pokoleniu niedołężni i w inne strony staremi nałogami pociągani, w drugiem już, wzmocnieni fizycznie i z nowem położeniem swem oswojeni, mogliby oni uprawiać i przedstawiać drobną posiadłość ziemską tak dobrze jak ludzie inni. Rozumiem wybornie, że utworzenie téj nowéj drogi, wymaga wielkiego wydatku woli, umiejętności i kapitału. Mniemam przecież, nikt z nas w pieczone gołąbki nie wierzy, ani o nich marzy. Można je mieć i spożywać, ale nie inaczéj, jak po mozolnem umordowaniu się i niejednokrotnem sparzeniu palców. Takim już musi być proceder wszystkich robót ludzkich.




Co my, chrześcijanie, dla rozwiązania kwestyi żydowskiéj czynić powinniśmy i możemy?