Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A z gzymsów zielska spadały wieńcami...
Strumienie Kluty w zwaliskach ruiny
Zgubiły łoże — i oset schylony
Buja w zburzonem mieszkaniu Moiny
A w domu ojca jej, cisza dokoła!.... —
Zabrzmijcie pieśnią na dom opuszczony!
Na cudzą ziemię co płakać nie zdoła!....
Oni przed nami dniem pierwej upadli
Po nich upadniem, my, co ziemią władłi,
Choć nieśmiertelni chwałą swego czynu —  —
Przecz dźwigasz gmachy, dni przelotnych synu?
Dziś jeszcze z baszt twych poglądasz w doliny
Za lat nie wiele w biegu niepowrotnych
Przepędzi burza — gwizdnie nad ruiny
I po podwórzu na tarczy zbutwiałej
Rdzawo zadzwoni, wicher rozszalały!..
Niechaj z puszcz ciągną gromoskrzydłe burze,
Czy jasna dola, czy ciemna w naturze,
Niech nasza sława za życia się pleni!
Me bitwy będą w kurhanów zieleni
Pomnikiem moim, co przestoi burze!
I gmachu sławy co wzniesie me ramię,
Nie złamie piorun! ani czas nie złamie
Bo w pieśni Bardów jest pomnik mej chwały
Nad wszelkie chwały tej ziemi — wspaniały!
Brzmijcież mi pieśni! dzwońcie konchy białe,
Jeźli ty także o słońce wspaniałe
Takeś znikome, jak Fingala życie,
To nasza sława będzie tu na ziemi,
Chociaż twój promień skona na błękicie!