Taż to cisza panuje w celi Aleksego,
Poszeptują w klasztorze: nie będzie nic z niego!
Na skromniutkiej pościeli wynędzniałe ciało
Oddechem zdradza tylko — jeszcze nie skonało.
Rzecze starzec, westchnąwszy ciężko i głęboko:
„Ojcze mój Gwardyjanie! pięknyście dzień mieli,
A jednak wam się serce jakoś nie weseli,
Któryż powód? Czyż i wy o proroctwach wiecie,
„Wiem i nie wiem, nie wierzę!“ — odrzekł Atanazy, —
„Mówią, iż opuścimy to miejsce, gdy głazy[1]
Góry chełmskiej po całym Śląsku się rozłożą.
Stało się, bo kamienie tej skały wywożą,
A my jeszcze tu bawim; oby moje graty
Tu w ziemi świętej Anny niegdyś[2] odpoczęły!“
„Lecz mówią, że proroctwa inne jeszcze były[3]?“
„Owszem mówią, o jakimś ostatnim Gaszynie,
Wieść, że dawno gdzieś umarł, a nasz klasztór stoi,