Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
UWAGI KOŃCOWE
Wymowne motto poematu

W liście do ks. Weltzla z 25 maja 1886 r. mówi Bonczyk wcale obszernie o genezie, stronie kompozycyjnej i przedmiocie Góry Chełmskiej, mniej zaś wyraźnie o tym, co chciał przez swój poemat powiedzieć. To, co pisze Weltzlowi, wygląda na chęć użycia go jako świadka w sprawie tendencji poematu: „Jeden egzemplarz posłałem do Kuriera Poznańskiego i czekam teraz na wyrok śmierci! Potem dopiero obdarzę moich Konfratrów. Wiele imion nawet żyjących osób wciągnąłem w moje dziełko, słuszna stąd obawa, że teraz ich właściciele »mi oczy wydrapią!« Ale cóż, skoro mnie opęta furor scribendi — wtedy już nic nie widzę i nic nie słyszę.“ Łączy się to usprawiedliwienie z mottem poematu zapożyczonym z Horacego Satyr I 3, 139—140: et mihi dulces ignoscent, si quid peccaro stultus, amici. Jakież to błędy głupoty mieli mu wybaczyć słodcy przyjaciele, przed którymi odczuwał obawę, że mu mogą oczy wydrapać, i usprawiedliwiał się za pośrednictwem Weltzla, że w szale pisania traci przytomność? Oczywiście nie zbłądził przez charakterystyki przyjaciół, lecz przez to, co im włożył w usta w swoim poemacie, a może w oczach niejednego z nich i przez to, że go w ogóle do poematu wprowadził. Ks. Weltzel czuł się pokrzywdzony przez to, że go Bonczyk przemilczał, ale byli tacy, którzy odczuwali jako tym większą krzywdę, im szerzej się nimi zajął. Wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby Bonczyk zmyślił czyjekolwiek wynurzenia, zwłaszcza osób żyjących jeszcze w r. 1886, ale niejeden z konfratrów radby był, żeby o tym, co dawniej mówił, gruntownie zapomniano. Mógł się więc poeta obawiać