Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/09

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z ojców mych ziemi przez wroga wygnany,
Deptać musiałem obcych ludzi łany.

Z. K.

Pyszne gmachy Paryża rozłożyły się wspaniale nad poważnie płynącą rzeką, jaśnieją w złotem słońcu marmurami, wabią bogactwem wystaw, pomników, pamiątek; ludno tu, gwarno, wesoło i jasno.
W oddalonej dzielnicy domy mniej ozdobne, ale wysokie, jakby pięły się do nieba, już prawie chmur sięgają. A na ulicy często słychać mowę polską: tu skupili się widać nasi rodacy-wychodźcy, tu ich najłatwiej spotkać.
Najłatwiej ich tu spotkać, bo mieszkania tanie. Niepiękne, małe, ciasne i wysoko, — jak wysoko! — ale na lepsze ich nie stać: — aby mieć dach nad głową.
Takich ulic i takich domów poszukują Polacy, którzy kraj opuścili po nieszczęśliwej walce w r. 1831. Odwiedźmy z nich jednego.
Oto dom bardzo wysoki, nienowy, schody ciemne i strome, ciasny korytarz i celki, każda z osobnem wejściem. W jednej z takich izdebek na poddaszu, z niskiem oknem, bez pieca, widzimy tapczan twardy, derką okryty starą, stół niewielki, trochę kulawy, krzesło — i to już wszystko. A jeszcze dzbanek z wodą i miska do mycia, lichtarz bez świecy, szklanka.
To mieszkanie poety Goszczyńskiego, jednego z tych, co w chłodny wieczór listopadowy stali w Łazienkach pod pomnikiem Sobieskiego.
Niejeden rok tu przeżył: tańszego mieszkania nie mógł znaleźć w Paryżu. Dziś dzień zimowy, chłodny, więc się nie podnosi z tapczana: niema po co. Robota go nie czeka, ani śniadanie gotowe; od kilku dni żył kawałkiem czerstwego chleba i wodą, — wczoraj i chleba nie jadł, bo nie ma. I sił nie ma do walki z zimnem, — pod derką na tapczanie cieplej. Nogi mu spuchły, może już nie wstanie? Jak Bóg zechce.