Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 16 - Królestwo Polskie 1815-31.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wkrótce znak dano bębnem i ratusz otwarty.
Widziałem ich: za każdym z bagnetem szły warty;
Małe chłopcy, znędzniałe, wszyscy jak rekruci
Z golonemi głowami, na nogach okuci.
Biedne chłopcy! Najmłodszy, dziesięć lat niebożę,
Skarżył się, że łańcucha podźwignąć nie może,
I pokazywał nogę skrwawioną i nagą.
Policmajster przejeżdża, pyta, czego żądał;
Policmajster człek ludzki: sam łańcuch oglądał,
„Dziesięć funtów, zgadza się z przepisaną wagą“.
Wywiedli Janczewskiego — poznałem: oszpetniał,
Sczerniał, schudł, ale jakoś dziwnie wyszlachetniał.
Ten przed rokiem swawolny, ładny chłopczyk mały,
Dziś poglądał z kibitki, jak z odludnej skały
ów cesarz — okiem dumnem, suchem i pogodnem.
To zdawał się pocieszać wspólników niedoli,
To lud żegnał uśmiechem gorzkim, lecz łagodnym,
Jak gdyby chciał im mówić: niebardzo mię boli.
Wtem zdaje mi się, że mnie napotkał oczyma,
I nie widząc, że kapral za suknię mię trzyma,
Myślał, żem uwolniony; dłoń swą ucałował
I skinął ku mnie, jakby żegnał i winszował.
I wszystkich oczy nagle zwróciły się ku mnie,
A kapral ciągnął gwałtem, ażebym się schował.
Nie chciałem, tylkom stanął bliżej przy kolumnie,
Uważałem na więźnia postawę i ruchy:
On spostrzegł, że lud płacze, patrząc na łańcuchy,
Więc wstrząsnął nogą łańcuch, że mu niezbyt ciężył
A wtem zacięto konia, kibitka runęła:
On zdjął z głowy kapelusz, wstał i głos natężył
I trzykroć krzyknął: Jeszcze Polska nie zginęła!
Wpadli w tłum — ale długo ta ręka ku niebu,
Kapelusz czarny, jako chorągiew pogrzebu,
Głowa, z której włos przemoc obdarła bezwstydna,
Głowa niezawstydzona, dumna, zdala widna,
Co wszystkim swą niewinność i hańbę obwieszcza
I wystaje z czarnego tylu głów natłoku
Jak z morza łeb delfina, nawałnicy wieszcza, —
Ta ręka i ta głowa zostały mi w oku,