sposobności okazać swój gust, dowcip, wdzięk, uprzejmość. Ocenią je łaskawie carscy urzędnicy.
Polak bawić się lubi, często, niestety, zanadto. Kiedy mu zabrzmi mazur, zapomina, że może niedaleko krew się leje, a męczennicy jęczą po więzieniach, giną w lodach katorgi. Znajdzie zawsze wymówkę na usprawiedliwienie ochoty do zabawy.
Więc w zimie świecą okna, brzmi muzyka, wesoło znowu bawi się Warszawa. Zjeżdża zamożna szlachta do stolicy, kipi w niej gwar i życie, w salonach suknie francuskie, kontusze i mundury wojskowe, a w tańcu zapomina się o wszelkich troskach i promienieją twarze jak w najszczęśliwszych czasach.
Lecz niewszyscy szaleją. Nigdy w społeczeństwie naszem nie brakowało ludzi zdolnych do wielkich poświęceń, ani cichych, wytrwałych pracowników, którzy niestrudzenie budowali przyszłość.
W Towarzystwie Przyjaciół Nauk inne życie: tu uczeni, poeci czytają swe dzieła; tu młodzież czerpie wiedzę; tu znajduje pomoc, aby się kształcić wyżej; sędziwy Staszyc pomaga każdemu, w kim widzi chęć do pracy i zdolności; tutaj w zacisznej bibljotece spokój, i myśl ludzka odrywa się od gwaru miasta, szuka w przeszłości wielkich prawd i czynów, chce dla przyszłości nowe zdobyć prawdy; tu pracuje duch nieśmiertelny nad własnem udoskonaleniem.
Nie złożył także pióra zasłużony Ursyn Niemcewicz, człowiek-Polska, jak o nim mówią, bo życie jego to historja kraju już przeszło od pół wieku. Jako poseł pracował na czteroletnim sejmie, walczył obok Kościuszki, po upadku kraju osiadł w Ameryce, lecz na pierwsze wezwanie wrócił, aby znów służyć ojczyźnie. Teraz starzec sędziwy osiadł w cichym Ursynowie, tuż pod Warszawą, i żyje jej życiem, otoczony powszechną miłością, szacunkiem; pragnie jeszcze zostawić po sobie pamiątkę i zaczął pisać Śpiewy historyczne. Da w nich obraz najpięk-