Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych zewnętrznych korzyści bogactwa trzeba dodać, że zwykle jeżdżę koczem lub karetą, choć nadzwyczaj lubię piesze, tak na wsi, jak w mieście wycieczki; czasem koniecznie chciałoby mi się w błocie pochlapać; co jabym miała śmiechu i zabawy! aż mię zazdrość bierze, gdy patrzę na uniesione sukienki, na opatrzone kaloszami nóżki; zdaje mi się, żebym tak daleko, tak prędko biegła... a innym się zdaje, żeby tak wygodnie w turkoczącej siedziały karecie; pono tam jakieś mądre łacińskie przysłowie: de gustibus, mówi, non est... nie wiem czy dysputando, czy dysputandum; pani przyzwoitego zakończenia dobierze, nawet pozwalam się z mej łaciny i z gustu mego uśmiechnąć. Nie bronię go przecież, szlachetnym nie nazywam, w jedenaste przykazanie nikomu nie zapisuję; ale wyszczególniam dlatego, by dowodniej przekonać panią, jak mi jest osobiście mało przydatnem bogactwo, które, przeciwnie, tylu już zmartwień moich stało się powodem. Toć ono mi serce i myśl zatruło zwątpieniem, wysuszyło obojętnością, zbrukało podejrzliwością. Każde grzeczne słówko brzęczy mi w uchu, jak odbite echo posagowych dukatów, na każdej prawie twarzy uśmiechniętego młodziana leży, jakby wypisał: „Chcę się z panią ożenić, bo to będzie przepyszny interes“ — a są znów inne twarze, nieczęsto wprawdzie spotykane, lecz na swój sposób śmieszne i puszyste, któreby się zapłakały, gdyby mi spojrzeniem lub umyślnem zaniedbaniem nie wyraziły, że mię dlatego unikają, bo miljonową jestem dziedziczką. Niech pani sama powie, czy to nie smutno, nie gorzko w moim wieku, z mojem poczuciem własnej godności, być przeważaną, lub niedoważaną, na wagę złota, srebra, miedzi i listów zastawnych! Alboż to ja nie warta jestem, żeby mię szczerze ukochać miłością, lub uszanować przyjaźnią życzliwą? Czyż