Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczotliwym akcentem się daje. Ponieważ ojciec nasz był przez jego ojca w testamencie wyznaczony opiekunem i ponieważ, sam umierając, także przez testament polecił naszej matce, aby zawsze nad losem wychowanka czuwała — stąd też wychowanek bardzo często, ale, jak mówię, w dobrym pieszczotliwym sposobie „testamencikiem“ się zowie. Jest to pomysł Djonizego — Djonizy nie więcej sobie z Morysia, jak (tak) z wszystkich innych, jak ze mnie naprzykład, żartuje. Moryś nawzajem uważa jego złośliwość za wrodzony jakiś nałóg; odetnie się czasem, rozdąsa się niekiedy, lecz nie ma nawet pojęcia, aby w tych żartach lekceważenie na wierzch wybijało, lub też by on zabezpieczyć się przed niemi moralnie był obowiązany, dlatego jedynie, że kto zdaleka podobnych żarcików słucha, to je może lekceważeniem wytłumaczyć sobie. Oh! nie, to nie jest jednak przychlebny domownika, pasorzyta, pieczeniarza charakter. Moryś uszlachetnia swoje położenie prawdą szczerego przywiązania i dziecięcą w przywiązanie drugich (tak) ufnością. W wielu okolicznościach prócz tego podziwiam jego rozsądek: nic a nic go nie korci, że Djonizy ma swoje kabrjolety i wierzchowce, że w karty grywa i śniadania znajomej młodzieży wyprawia; on się wcale do naśladownictwa zmuszonym nie widzi. Ma swoje zupełnie odrębne upodobania, które wielkich nakładów nie potrzebują i nie zawadzają nikomu: lubi polowanie, rybołówstwo, lżejsze warstwy literatury i pieska swojego. Na balach tańczy wesoło, lecz namiętnie za balami nie wzdycha. Najczęściej widzieć go można z dubeltówką lub siecią na plecach, z rododendronem lub francuskim romansem w ręku. Trzeci rok już niby o dzierżawę się stara, lecz posądzam go, że to jest tylko zręcznie wypowiedziana odpowiedź dla tych, którzy z niepotrzebną cie-