Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przecież to jedyna tajemnica moja, to skarb jedyny; gdyby ludzie się dowiedzieli, pewnieby mnie napadli i złupili do szczętu. Ach! nigdy pani ludziom nie powiadaj; stokroć wolę, że mię suchą kredą i woskową lalką nazywają, że mi przypisują umysłowe niedołęstwo i pogardliwą dumę miljonowej dziedziczki; żaden z tych pocisków do wnętrza piersi przebić się nie zdoła. Może dlatego właśnie, iż tak dalekie od prawdy, bawią mię tylko, jakby mię bawiły ostre wymówki z pod domina na rachunek zupełnie obcej osoby słuchane; lecz gdyby kiedy ktokolwiek uchylił maski, rozdarł domino moje, a później mnie już poznanej wymyślać zaczął, toby dopiero było okropnie. Ja też przed panią jedynie składam karnawałowe kostjumy i w swojej własnej ukazuję się postaci. Niech tam ludzie patrzą sobie na martwą pannę Augustę, ty, Kazimiero, Białą Różę twoją w jej Eldorado kwitnącą musisz zobaczyć. Biała Róża nie buja po kwiatach, nie kołysze się na drzew gałązkach, po księżycu nie chodzi, jak to jej się przy pierwszej próbie marzenia zdarzyło. Coby jej dzisiaj znaczył jeden sen oderwany, jedno przelotne wrażenie? Biała Róża ma całą historię drugiego życia w sobie, a kłamstwem nie są jej złudzenia, są raczej nową potęgą w duszy, bo dla niej teraz nic nie ginie; najdrobniejsza okoliczność, najobojętniejszy człowiek musi jej się dwukrotnym czynszem opłacić; gołą źrenicą wszystko widzi tak, jak widzi jej matka, jak widzi pan Djonizy, jak widzą różni znajomi; wewnętrznym wzrokiem za to każdy przedmiot ogląda i przywłaszcza sobie według ceny własnego otaksowania, według prawdy własnych życzeń. A kto ma słuszność? a przy kim prawda prawdziwa? przy tych rozsądnych, czy przy tej marzącej? To, co marzę, jest stokroć piękniejsze od tego, czego doznaję; to, czego doznaję, jest