Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ERAST:
Cóż chcesz? im serce nasze samo płonie szczerzej,
Tem trudniej w własne szczęście tak wielkie uwierzy;
Lęka się iż się łudzi i nieraz przez chwilę
Wątpi zbyt łacno o tem czego pragnie tyle.
Lecz spieszmy bóstwa mego szukać w tym ogrodzie,
GORKA:
Panie, kołnierz się pański przekrzywił na przodzie.
ERAST:
Mniejsza z tem.
GORKA: Ja poprawię, to niewielkie trudy.
ERAST:
Uf! udusisz mnie, durniu! zostaw jak był wprzódy.
GORKA: Przyczeszę pana trochę.
ERAST: A, to boska kara!
Grzebieniem ledwie ucha nie urwał niezdara.
GORKA: Krezki u pludrów nieco...
ERAST: Zostaw, na Bóg miły.
GORKA: Ale strasznie pomięte.
ERAST: Chcę, by takie były,
GORKA:
Niechże pan bodaj łaski użyczy mi tyle,
Bym otrzepał kapelusz; wszak cały jest w pyle.
ERAST:
Otrzep więc, otrzep, niechże ci się zadość stanie.
GORKA:
Czyżby go pan chciał nosić w tak żałosnym stanie?
ERAST:
Prędzej, mój Boże!
GORKA: Z stroju wszak sądzim człowieka.
ERAST odczekawszy:
Dość już.
GORKA: Niechże pan chwilę cierpliwie zaczeka.
ERAST: Dobije mnie!
GORKA: Gdzieś go pan wytarł należycie.