Strona:Mikołaj Sęp Szarzyński-Poezje z pierwodruku 1601.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niezgaszone płomienie miłości — ty swemi,
Którycheś mi nie wzięła, mogę zwać własnemi.

I tych ci po kolędzie dawam, po kolędzie;
Proszę, niech ten lekki dar wzgardzony nie będzie,
A jeśliże go zgardzisz, to ja pewnie muszę
Leda w dzień po kolędzie Bogu posłać duszę.



LX*.
FRASZKA DO ZOSIE.

Bądź mi oczkami pozwalasz łaskawemi,
Bądź mi oczkami odmawiasz grożącemi,
Równie mie tracisz: nadzieją wątpliwego
Męczysz, a groźbą mię trapisz lękliwego.

Nadzieja, kiedy wejrzysz[1] na mie łaskawie,
Serce i wszytkie wnętrzności pali prawie;
Bojaźń, kiedy mi oczko twoje pogrozi,
Zimnem strętwiałem serce me nędzne mrozi.

Owo ja smutny cierpię gwałt nieskończony,
Między nadzieją a strachem postawiony;
Dzień mie nie widzi od frasunku wolnego,
I noc spokojna nie zna mie spokojnego.

O, nade wszytkie sroższy okrutne bogi
Kupido! jakoż ja mam pozbyć tej trwogi,
Gdyż równie srodze, chcąc człowieka zepsować,
Tracisz, jako gdy chcesz łaskawie ratować.



  1. W rękopisie: wejdrzysz.