Przejdź do zawartości

Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja jednak wkrótce wyniosłem się z sali,
Wróciłem do nich, gdy kolację dali.

Ledwieśmy siedli, mnie licho nadało
Przyganić zupę; bowiem i koloru
Nie miała wcale i coś w niej pływało.
A Jasiek hultaj, chcąc bronić honoru
Walka kucharza — także się odzywa:
„To buljon, mówi, tak w tej zupie pływa.“

Chciałem zagadać; lecz Jaśka przemowę
Ksiądz już usłyszał; zaczem téj potrawy
Skosztować nie mógł — zwiesił tylko głowę.
Ciotka na niego wzrok rzuciła łzawy,
A do mnie mówi, jak tygrys z za kraty:
„Oto masz skutki ludowej oświaty.

„Dzisiaj buljonem zupę ci podrabia,
„Jutro sam będzie w post pożerał mięso,
„Za rok nie poznasz co szewc a co hrabia,
„W końcu motłochy Krakowem zatrzęsą
„I będą żądać zniesienia zakonów.
„Ach! jakbym piekła wszystkich farmazonów!