Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wpadł między tłumy: hej cóż to! zawoła,
Mąż jeden tylu orężnym podoła?
Czegoż patrzycie, wszak to nie czarownik;
Żywcem go weźcie! to prosty wojownik!
Ocknął się Tomasz, mieczem w koło błysnął,
Godzi na baszę, przez tłum się przecisnął,
Przerąbał drogę, w tem janczarów siła
Miecz mu złamała, i o ziem zwaliła,
Okrzyk radości przeleciał przez tłumy,
A basza na to patrzał pełen dumy,
Sprawił poganów oddział za oddziałem,
«Na zamek!» krzyknął i pogonił czwałem.

Na starym zamku dzikie bisurmany
Szukają skarbów, rozwalają ściany,
A skarbów niema, sygnaturka mała
Padając z wieży smutnie zajęczała,
Horda mur wali, drzwi łamie i krzyczy:
Hej branki piękne, łupu, hej zdobyczy!
A zamek pusty, tylko nagie mury,
I nad zwaliskiem ciemne dymu chmury.