Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łzy błysły w oczach, on modli się: «Panie!
Nad nieszczęsnymi powstrzymaj karanie!»
Rożniatowskiego nie doszły już słowa,
Skonał waleczny, w proch upadła głowa.
A mnich się modli, podniósł obie dłonie:
«O Panie ziemia cała we krwi tonie,
Spuść nam ratunek Boże!.. my ci wierni;
Za twoją chwałę wiecznieśmy pancerni!
Dzisiaj nas srodze zgnębił lud zdradziecki;
Kasztelan pierzchnął!......
.......jest inny Łużecki!»..
Kląkł ręce obie podniesione trzyma,
Umilkł, i Bogu modli się oczyma.
A niebiosami niby łańcuch biały
Ku zachodowi łabędzie leciały,
Szemrały brzozy, dąb zaszumiał stary,
Zanucił ptaszek skacząc na konary...
Potem ucichło, znikły białe gońce,
Tylko mnich klęczał, i świeciło słońce.