Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kasztelan dumnie potoczył oczyma:
«A co panowie, Tatarów już nie ma!
Przez poły bracia już zwycięstwo nasze;
Dzielnie Gaudenty pokropił pałasze.
Funduję klasztor mnichowi w nagrodę,
Niechaj w nim zawsze tak poświęca wodę!
Umilkły działa, hej w pogoń panowie
Na kark pohańca nim klęskę opowie!»

Znowu kasztelan puścił konia przodem..
Wojsko zmieszane za nim korowodem,
W szale zwycięztwa, porządku nie pomne,
Łamie szeregi dla wroga nie złomne.
Boh szumi groźno, od wroga ich dzieli..
«W pław! w pław, a dalej!» więc rumaki spięli;
«Tak szedł Czarniecki!» kasztelan zawoła,
W skoczyli; Boh im skropił wrzące czoła.

Mnich spojrzał na nich zwrócon od ołtarza,
I, «Pan Bóg z wami!» modląc się powtarza,
A Rożniatowski, co mszalną straż trzyma,
Bitwę zaledwie nie pożre oczyma.