Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kędy teraz się obłoki białe
Przechadzają, — tam ja był juchasem,
W gwiazdy patrzał i kąpał się w chmurze.
Ale teraz w ciemnéj méj chałupie
Żona z dziećmi drobnemi na kupie,
I mnie trzeba, by ich nie zagłodzić.
Na równiny za zarobkiem chodzić.
Bądź zdrów bracie! Daj mu Panie Boże
Lepiéj od nas.

STACH.

Niech was Bóg prowadzi.

(Kośbiarze odchodzą.)
STACH.

Poszli smutni, ale przyjdzie jesień —
Wrócą do chat, niezły grosz przyniosą,
I powiastki przyniosą ciekawe
Na wieczory zimowe rodzinie.
A ja — niemam chaty, by w nią wrócić,