Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylkę. W czarnych włosach rozkwitał pączek róży. Jan spostrzegł odrazu tę zmianę w ubiorze i połaskotało to jego miłość własną. Mógł przypuszczać, że on był przyczyną téj zmiany. I być bardzo może, iż żydówka zrobiła to w myśli, że go dzisiaj spotka znowu, a jednak, gdy go tak niespodzianie zobaczyła zaraz przy wejściu, zarumieniła się mocno i znać było pewne zmieszanie na jéj twarzy.
— Czekamy tu na ciebie z czytaniem — odezwała się do niéj Leszczycowa. — Jan ma nam przeczytać coś bardzo ładnego.
Nowa fala rumieńca przepłynęła po twarzy Amelki; nic jednak nie odpowiedziała; zrzuciła mantylkę z ramion i usiadła do roboty i słuchania.
Jan rozpoczął czytanie, natężona uwaga obu słuchaczek dodawała mu ochoty; czasami przerywał czytanie, dając wyjaśnienia, a wzrok jego wtedy zatrzymywał się na pięknéj żydówce, która od czasu do czasu podnosiła oczy na mówiącego, ale wnet je spuszczała na robotę, gdy się spotkała z jego wzrokiem.
Dziwny był stosunek obojga. Byli niby obcymi sobie, a jednak łączyła ich tajemnica; byli tak blizko siebie, a jednak nie rozmawiali wcale z sobą, ani tego dnia, ani następnych, w których Jan także pozostał w domu, nie chcąc, jak mówił, przerywać czytania.
Ale jednego dnia stało się, że podczas, kiedy tak