— Jakiś ty dobry — rzekła, całując go w rękę i patrząc na niego z wdzięcznością — więc nawet o tém pamiętałeś?
Grünwald uśmiechnął się uradowany i rzekł, ogarniając ją rozpromienioném spojrzeniem:
— Moje dziecko, a czy ja mam o kim więcéj pamiętać? Przecież ja nie mam nikogo na świecie, tylko ciebie,
— A jednak nie chcesz zostać ze mną.
— Bo nie mogę. Policya wnet-by odszukała mnie tam, gdzie wié, że ty jesteś. Może nawet już są na tropie. Wczoraj, kiedy poszedłem do miasta, jeden z ajentów policyjnych był w karczmie, rozpytywał się, czy kto nie czekał na ciebie, czy nie pytałaś się o kogo, jak długo myślisz zabawić. Szynkarka wprowadziła go w błąd, mówiąc, że zatrzyma cię u siebie do szycia na czas dłuższy. Będą zapewne tę karczmę mieli na oku, w nadziei, że mnie w nią, jak w samotrzask, złapią. Ale kiedy się przekonają, że ciebie tam niéma, domyślą się wszystkiego i będą szukać. Widzisz więc, że nie możemy być razem; ja muszę kryć się. Mam kilka bezpiecznych kryjówek, nie złapią mnie. Czasem przyjdę odwiedzić cię, gdy upatrzę stosowną porę.
— I tak wiecznie będziesz kryć się, uciekać? — spytała rozżalona.
— Nie żałuj mnie; ja przywykł do takiego życia, pełnego przygód i niebezpieczeństw; od lat dwu-
Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/341
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d8/Micha%C5%82_Ba%C5%82ucki-Za_winy_niepope%C5%82nione.djvu/page341-1024px-Micha%C5%82_Ba%C5%82ucki-Za_winy_niepope%C5%82nione.djvu.jpg)