Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Morgana gotuje nowe zasadzki, znów udaremnione; tymczasem królewicz, palony pragnieniem, rozkrawa jedną pomarańczę; wychodzi z niej piękna panna, równie spragniona, i deklamuje stylem opery:

Daj mi pić, ja nieszczęsna... skarbie mój... konam... Boże...
Umieram! okrutniku... prędzej... któż mi pomoże?

Truffaldino, chcąc jej dać pić, przekrawa drugą; obie padają martwe. Tymczasem Celio certuje się z Morganą:
Celio. Nąjprzewrotniejsza czarownico! Poznałem wszystkie twoje oszustwa. Ale Pluto mię wesprze. Strzygo bezczelna, strzygo przeklęta!
Morgana. Co gadasz, magu, szarlatanie? Nie drażnij, bo cię wytłukę wierszami martelljańskiemi.
Celio. Ty zuchwała strzygo, oddam ci pięknem za nadobne, równie martelljanami (parodja adwokata Goldoniego):

Tu będą uważane za marne i bezpłodne,
Nieesencjonalne, z ustawami niezgodne,
Niezagwarantowane i złośliwe omany,
Z wszystkiemi aneksami sztuki wiedźmy Morgany,
Wszystko najoczywiściej tu się wypośrodkuje,
Osądzi, zwyrokuje, w kasacji wyklaruje.

Morgana. Och, liche wiersze! Teraz moja kolej, magu, nicponiu (parodja stylu pindarczyka Chiariego):

Wprzód pierwsze złote błyski Feba na niebie bladem
Zmienią się w ołów marny, a wschód stanie zapadem,
Nieprzezroczysty księżyc wprzód piękne zmieni rogi
I przestwory eteru gwiazdom ustąpią z drogi;

Pomrukujące rzeki na marmurowym stoku
Wyjadą na Pegazie i siędą na obłoku,
Nim tu, sługo Plutona, czy w dzióbie, czy w kadłubie,
Mego drewna złośliwość otworu nie wydłubie...

Wreszcie trzecia pomarańcza wykrywa się córką króla Antypodów, Ninnettą; kończy się «bajka» ukaraniem intrygantów i weselem.

(Carlo Gozzi, Le fiabe, vol. I. L'amore delle tre melarance, ed Ciampoli, Carabba Editore, Lanciano s. d.)



PIETRO METASTASIO
(1698—1782)
DIDO OPUSZCZONA
Akt III, s c. 18
Dido, Selene jej siostra, Ormidas konfident.

Ormidas:  Zdaj się, Jarbie, Didono!
Selene:  Swoje i nasze razem ratuj życie!
Dido:  Li tylko, by wziąć pomstę
Nad zdrajcą Eneaszem,
Pierwszą mej doli nieszczęsnej przyczyną,
Chciałabym jeszcze tchnąć ziemskim oddechem.
Niechże przynajmniej wichry, niech bogowie
Za krzywdę moją srodze go ukarzą:
Gromy i błyskawice,
Nawalne huragany
Olśnią i morskie zatopią go piany,
Niech się samotny tuła, a los jego,