Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Selizetta. Ależ ja wcale nie płakałam... A potem, jeśli cię będą pytali dzisiaj, kiedy będziesz sama: „Co ona mówiła, co robiła, czy była blada, czy smutna?” — nie trzeba na to zaraz odpowiadać, kiedy widzisz, że się boją, albo że ci, co stoją dokoła, są zbyt bladzi... Lecz trzeba powiedzieć, że wyglądałam szczęśliwie, bo to przecież widać: — uśmiecham się ciągle... a prawdy nigdy nie trzeba ukrywać.. A teraz bądźmy spokojne, bo zaraz się zbliżę do babuni.. Ach! jak ona wygląda opuszczona!...

(Zbliża się do Meligrany i całuje ją przeciągle).

Babuniu!

(Meligrana się nie budzi).

To ja, babuniu... Śpi głęboko... Babuniu, przychodzę cię pożegnać...
Meligrana (budząc się). Ach! to ty, Selizetto?
Selizetta. Tak, babuniu, i przychodzimy cię pocałować wraz z małą Yssaliną, bo idziemy dzisiaj na spacer...
Meligrana. Dokąd idziecie?
Selizetta. Nie wiem jeszcze dobrze, ale chcemy pójść dalej, niż zwykle... Nie powrócimy przed wieczorem... Czy masz wszystko, co ci potrzeba, babuniu? Aglawena przyjdzie mię przy tobie zastąpić... Czy chcesz, aby ci ułożyła poduszki, zanim odejdę? Ja jedna tylko umiem cię podnosić, nie sprawiając bolu. Ale Aglawena się tego nauczy... Ona taka dobra, że zaraz potrafi, jeśli jej pozwolisz... Czy chcesz, abym ją zawołała?
Meligrana. Nie, nie; będę spała, dopóki nie powrócisz...
Selizetta. Żegnam cię, babuniu, żegnam...