Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Meleander. Czy wierzysz, że mogłabyś mię kochać, jak brata, Aglaweno?
Aglawena. Gdy mię pytasz o to, wtedy nie wiem, Meleandrze...
Meleander. Ja w to nie mogę już wierzyć. Będziemy walczyli dniem i nocą, będziemy walczyli bardzo długo; i w bezowocnej walce wyczerpią się nasze najpiękniejsze siły, któreby się stały może miłością jeszcze cenniejszą, pięknem lub głębszą prawdą... Im więcej będziemy walczyli, tem więcej czuć będziemy, jak wzrasta pragnienie, podobne do coraz mroczniejszej zasłony, która się między nasze dwie dusze kłaść będzie I to, co jest w nas najlepszego, umrze od tego pragnienia... Zdaje się, jak gdyby w głębi tego wszystkiego była rzecz bardzo mała, a jednak posiada ona może moc oddalenia na zawsze dwóch dusz od ich doskonałego piękna... Czy wszystko: gwiazdy i kwiaty, poranki i wieczory, myśli i łzy, nie przeistaczają się podług pocałunku, który składamy? Czy noc sama ma jednaką głębię w oczach siostry i w oczach kochanki? Nie zamykajmy drzwi przed najpiękniejszą z prawd, Aglaweno... Cała światłość naszych dwóch dusz rozbije się o jedno małe kłamstwo... Ty nie jesteś moją siostrą, Aglaweno, i nie będę mógł cię kochać, jak siostrę...
Aglawena. To prawda; nie jesteś moim bratem, Meleandrze, lecz oto właśnie... gdzie nam cierpieć wypadnie...
Meleander. I ty także! Lubisz więc cierpienia bezowocne?
Aglawena. Nie, Meleandrze; z cierpień lubię te tylko, które mogę innym odjąć.
Meleander. A jakież cierpienia będziemy tu mogli