Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Selizetta. To klucz od mojej wieży... Ty nie wiesz, co on otwiera...
Aglawena. To klucz dziwny i ciężki... I ja przywiozłam klucz złoty, zobaczysz... Niema nic piękniejszego od klucza, gdy się nie wie, co on otwiera...
Selizetta. Dowiesz się o tem jutro. Czy zauważyłaś, zbliżając się tutaj, bardzo starą wieżę na samym krańcu zamku, której szczyt jest już zrujnowany?
Aglawena. Tak, widziałam coś, co zdawało się zapadać pod niebem. Widać było gwiazdy przez wyłomy muru.
Selizetta. A więc to to samo; to moja wieża, stara i opuszczona latarnia morska. Nikt na nią nie śmiał już wchodzić... Idzie się tam przez długi korytarz, do którego klucz znalazłam. Zgubiłam go potem... Lecz kazałam zrobić inny, gdyż nikt tam oprócz mnie nie wchodzi. Czasem Yssalina mi towarzyszy. Meleander wszedł raz tylko, i dostał zawrotu głowy. To bardzo wysoko, zobaczysz. Widać ztamtąd całe morze. Obryzguje pianą wszystkie boki wieży z wyjątkiem tego, który przylega do pałacu. I wszystkie morskie ptaki zamieszkują w szczelinach murów. Krzyczą głośno, gdy mnie poznają. Są tam także całe setki gołębi; starano się przenieść je gdzieindziej, lecz one nie chcą opuścić wieży. Powracają do niej zawsze... Czy jesteś zmęczona?
Aglawena. Tak, Selizetto, trochę. Długą odbyłam podróż.
Selizetta. Tak, to prawda. Wejdziemy tam jutro, a zresztą taki silny wiatr dzisiaj...

(Milczenie).

Meleander. To dziwne, Aglaweno... Miałem ci tyle do powiedzenia... A teraz, w tych pierwszych chwilach