Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

już o tem; było to w parku przy pałacu twego brata... Było to przed wielkiemi drzwiami...
Selizetta. Wieczorem?
Meleander. Tak; wieczorem.
Selizetta. Co ona wtedy mówiła?
Meleander. Powiedzieliśmy sobie bardzo mało, lecz dość, aby dostrzedz, że dwa nasze istnienia mają cel jednaki.
Selizetta. Czyście się całowali?
Meleander. Kiedy?
Selizetta. Tego wieczoru.
Meleander. Tak, przy pożegnaniu...
Selizetta. Ach!
Meleander. Zdaje mi się, Selizetto, że ona niedługo pozostanie między nami...
Selizetta. O nie, nie; ja chcę, żeby pozostała...

(zgiełk na dworze)

To już ona!

(podbiega do okna)

Widzę pochodnie na dziedzińcu...

(Milczenie. Główne drzwi się otwierają. Aglawena ukazuje się w progu. Wchodzi bez słowa i idzie prosto ku Selizecie, patrząc na nią)

Meleander. Pocałujcie się.
Aglawena. O, tak!

(Całuje długo Selizettę, potem zbliża się do Meleandra, którego całuje także)

I ciebie również...
Selizetta. Obudzę babunię.
Aglawena (patrząc na Meligranę). Śpi głęboko.
Meleander. Śpi tak przez większą część dnia... Ręce ma sparaliżowane. Przybliż się! chciała cię dzisiaj przywitać...