Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kątem widzenia pszczół, gdyż nie wiemy zupełnie, jak im się przedstawia świat, oglądany przez sześć do siedmiu soczewek oczu bocznych i potrójne oko cyklopie pośrodku czoła — ale spójrzmy tak, jak gdybyśmy byli sobą, jeno tak malutcy, by zmieścić się w ulu.
Z samego szczytu olbrzymiego tumu, większego od kościoła Św. Piotra w Rzymie, aż do ziemi, spuszczają się gigantyczne ściany woskowe, pionowe, rozliczne i równoległe. Jest to konstrukcja geometryczna, zawieszona w próżni i ciemni, której, jeśli idzie o precyzję, śmiałość pomysłu i rozmiary, nie można przyrównać do żadnego z dzieł ludzkich.
Każdy z tych murów, zbudowanych z materjału świeżego jeszcze, dziewiczego, srebrzystego, niepokalanego i wonnego, utworzony jest z tysięcy komór, naładowanych zapasami wystarczającemi na wyżywienie całego ludu przez ciąg kilku tygodni. Tu i owdzie widnieją jaskrawe plamki, czerwone, żółte, zielonawe i czarne. To pył kwietny, produkt miłosnej twórczości wszystkich wiosennych kwiatów, zgromadzony w pryzmatach przejrzystych komórek. Wokół, jak oko sięgnąć zdoła, spoczywa zmagazynowany w dwudziestu tysiącach zbiorników zamkniętych szczelnie, podobnych do długich draperyj złotych, sztywnych i nieruchomych, miód kwietniowy, najczystszy