Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brodawnik zaś i oset ma puszek. Wiatr porywa pierzaste nasionka i niesie je, jak baloniki.
W drobniejszych roślinach dojrzałe owoce pękają i wysypują nasienie na ziemię, tym sposobem zasiewając się same.
Moja Naciu, dość tych mądrości, nie uchowasz mi się, gdy tak dużo naraz wiedzieć będziesz — żartowała moja Wandusia (tak ją w myśli nazywam). — Ot, słuchaj: lepiej opowiem ci legendę, skąd się wzięła konwalia.
— Dobrze, paniusiu, dobrze...
Przysunęłam się bliżej i słuchałam uważnie.
— Była sobie raz mała dziewczynka, dobra, łagodna, słodka, nikomu nic złego nie zrobiła nigdy, a każdemu usłużyć chciała; na nieszczęście, mając dwanaście lat, umarła.
Po śmierci poszła wprost go nieba. Aniołowie zaraz ją tam spotkali, serdecznie powitali i już odtąd dziewczynka nie rozstawała się z nimi.
Pięknie było w niebie: księżyc swe blaski rozsiewał, gwiazdki, jedne jaśniejsze od drugich, figlarnie mrugały do niej, a tam wyżej,