Strona:Martwe dusze.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

człowiek! Przyznam ci się, że z tém do ciebie przyszedłem: i owszém, ja gotów ci pomagać. Niech i tak będzie: będę twoim drużbą, powóz i rozstawne konie będą moje, tylko pod warunkiem — pożyczysz mi koniecznie trzy tysiące rubli. Tak mi są potrzebne, że choć zarznij!
Przez cały czas paplaniny Nozdrewa, Cziczikow kilka razy przecierał sobie oczy, żeby być pewnym, że nie jest we śnie, a że na jawie wszystko słyszy. Fałszywe pieniądze, herszt zbójców, szpieg, porwanie córki gubernatora, śmierć prokuratora, wszystko przeraziło go niesłychanie: „No, kiedy już tak zaczynają gadać“, pomyślał on sobie, „to nie ma tu co dłużéj popasać, trzeba się wynosić co prędzéj.“
Cziczikow postarał się jak najprędzéj pozbyć się Nozdrewa, zaraz zawołał do siebie Selifana i kazał mu być gotowym skoro świt, żeby nazajutrz mógł koło szóstéj rano wyjechać z miasta, żeby wszystko było należycie opatrzone, bryczka nasmarowana itp. itp. Selifan rzekł: „Dobrze, Pawle Iwanowiczu“, zatrzymał się jednak jakiś czas przy drzwiach, nie ruszając się z miejsca. Następnie Cziczikow kazał zaraz Piotrkowi wyciągnąć tłumok z pod łóżka i bez wielkiego porządku zaczął zaraz z nim rzeczy pakować: szkarpetki, koszule, rękawiczki, bieliznę praną i niepraną, prawidła do