Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się młody, jeżeli zechcecie. Wystarczy tylko zapragnąć.
— Więc dlaczego nie zapragnęliście?
— A kto wam to powiedział? Nie, spróbowałem i tego. Na to wszyscy dają się skusić. Wy także pewnego pięknego poranku zechcecie spróbować; ale wkrótce naprzykrzy się wam ta metamorfoza.
— Ale dlaczego?
— Zaraz wytłumaczę. Jesteście przecież marynarzem? Próbowaliście kiedy zmienić zawód?
— Tak, próbowałem kiedyś zająć się drobnym handlem, ale nie mogłem znieść tego zajęcia. Nazbyt już było nudne — żadnego ruchu, walki, burz, sprowadzało się do tego, że człowiek w jednym i tym samym czasie czuł się ni to żywy, ni umarły. Wolę to pierwsze i dlatego czem prędzej zamknąłem swój sklepik i odpłynąłem na morze.
— Otóż to. Handlowcom to zajęcie odpowiada, wam nie. Otóż i ja odzwyczaiłem się być młodym i, że tak powiem, nie mogłem się zainteresować swą młodością. Stałem się mocny, przystojny, odrosły mi kędzierzawe włosy, za plecami pojawiły się skrzydła — tak, skrzydła — delikatne, piękne jak skrzydła motyla. Chodziłem z kolegami na pikniki, tańce, wieczorynki, zajmowałem się flirtem z pannami, ale... wszystko to mi nie odpowiadało; nie mogło mnie to zachwycić, pragnąłem czego innego. Wieczorem wcześniej się spać położyć, rano wcześnie wstać, potem popracować — oto, do czego mi się dusza rwała; po skończeniu pracy spokojnie posiedzieć, popalić, pomyśleć, a w żadnym razie nie włóczyć się już po drogach z zawadjacką bandą młodych urwisów... Nie możecie