Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Co tu gadać, że ciało jest wytrzymałe, że materya jest niespożyta, niezniszczalna, wieczna, bo się tylko zmienia i przeistacza, i odradza ciągle w tych przemianach!... Prawda, ja to wiem przecie z chemii i z fizyki, i z doświadczeń w laboratoryach, i byłbym strasznym obskurantem, gdybym temu przeczył, a jednak nigdy mi ciało, materya, tak nie zaimponowały sobą, jak duch.
Ona ma siłę, on ma moc; ona jest niewolnicą własnych sił, posłuszną despotycznym ich pra-