Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bieda. Jeden krawiec, drugi dependent u adwokata.
W pierwszej chwili myślałem, czy i do biednej Szlarkiewiczowej nie przyplątała się jaka choroba. Kobieta tak się zmizerowała ciągłem czuwaniem po całych dniach i nocach przy swoim malcu, że wygląda, jak cień. Ani to się wyśpi, ani doje, bo wyręczyć się kim nie ma, a żyje z tego tylko, co zarobi.
Nie wiem nawet, czy ma teraz jaki zarobek; na maszynie szyć nie może, bo ten ciągły turkot draźni małego, więc dla miłości dziecka przestała szyć. Wiem, że próbowała maszynę wynieść do sieni i tam chciała pracować, ale w sieni zimno i znów sąsiedzi wyrzekali, że im turkoce pode drzwiami.