Strona:Maria Sułkowska - Tristan II.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z pod łuku sklepień oczy mnie śledziły;
I chociaż w inne zwróciłam się strony,
Zdawało mi się, że caryca blada
Nieufnie patrzy i coś we mnie bada.


VII.

Wnet pod przewodem poszłam Pani agi,
Na wysrebrzone miesiącem terasy.
Drzew, skał i kwiatów księżyc uczył magii,
W parku się niosły szumy i hałasy
Bohu, co ciska na porohów wagi
Pieniące prądy i wód wściekłych masy.
Słuchając rzeki, staliśmy w milczeniu,
Ponad urwiskiem, w lip i dębów cieniu.


VIII.

Nadbrzeżną ścieżką chodziliśmy długo;
Księżyc zaglądał przez gałęzi kraty,
Na ciemnych głębiach kołysał się smugą,
Aż prąd ją porwał na pian śnieżne płaty
I plwał na głazy rozwścieczoną strugą.
Tu ktoś przypomniał, jak dawnemi laty,
Karara Turków była wilajetem,
A bazyliańska świątynia... meczetem.