Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tudzież mnóstwo rozmaitych krzewów, między któremi wspominam krzaki malinowe tak piękne i bujne, jakich nie łatwo gdzieindziéj w Tatrach napotkać. Im daléj atoli zapuszczaliśmy się w tę dziką dolinę, tém uboższą stawała się roślinność. Pożegnały nas świerki i inne krzewy, znikły prześliczne poziomki i różnobarwne alpejskie kwiaty, została tylko plącząca się kosodrzewina i gruba, bujna trawa w miejscach wilgotnych.
Nagie olbrzymy coraz ciaśniejszém obstępują nas kołem, śnieg już nietylko na szczytach, ale po bokach i u stóp ich leży; już tylko kilka minut dzieli nas od wodospadu, już słychać huk jego, a jeszcze nie odsłania się oczom naszym, jeszcze urwista opoka kryje Sztaubbach polski! Wspinając się po płytach kamiennych, dostaliśmy się na trawnik rozesłany na pochyłości skały nad głęboką przepaścią i nagle ujrzeliśmy wodospad.
Są zjawiska, są widoki, które wielkością i pięknością swoją, tłumią w piersi wykrzyk podziwu. Przyciśnieni niejako siłą doznanego wrażenia, nie możemy przez chwilę owładnąć własnych myśli, zapominamy, gdzie się znajdujemy, myślimy o wszystkiém, nie myśląc właściwie o niczém; chcemy objąć wźrokiem ów przedmiot podziwu, ale ten jest za wielki, za nadto rozmaity i niespodziany, tak, iż zmysł i myśl potrzebują chwili czasu, aby się wyplątać z chaotycznego wrażenia i nabyć uporządkowane rzeczy wyobrażenie. Nigdy jeszcze w takim stopniu nie doznałam podobnego wrażenia, jak na widok wodospadu Siklawéj Wody. Jakże blade, jak niedostateczne wydały mi się teraz wszystkie opisy tego wspaniałego dzieła przyrody! Bo zaiste, tu nie opisywać, ale tylko podziwiać trzeba, a korząc się, wielbić Boga, którego wszechmocna ręka siejąc po ziemi piękności kwiaty, nie pominęła najustronniejszego zakątka i tę dziką nagich skał pustynię ustroiła snu-