Przejdź do zawartości

Strona:Maria Rodziewiczówna - Między ustami a brzegiem puharu.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A. C., stempel berliński, a co najdziwniejsze, że identycznie podobny papier i litery nosił drugi list do hrabiego. Oba woniały jakiemś eleganckiem pachnidłem. Jadzia podniosła brwi i ramiona w górę. Pomimo mrozu, rozcięła kopertę i dobyła małą ćwiartkę welinu, zapisaną drobnem pismem po francusku:
„Pani! O względy i miłość Pani stara się młody człowiek, hrabia Wentzel Croy-Dülmen. Jeśli mówi Pani, że wolny i bez żadnych obowiązków, to kłamie. Spytaj go się Pani, kim on jest od lat siedmiu dla Aurory Carolath i czem ona jest dla niego. Jeżeli powie, że niczem: kłamie! Oddałam mu swą cześć, honor i serce — należę do niego, a on do mnie, i nikomu go nie oddam, bo mam prawa, a on jest człowiekiem honoru! Musi być Pani bardzo piękna, ale się nie boję, bo jestem, pomimo wszystko, kochana, a Pani, po przeczytaniu tego listu, nie zechce ze mną rywalizować. Hrabia Wentzel należy do mnie, powtarzam, i nikt w świecie nie potrafi go tak ubóstwiać, jak ja. Oddal go Pani, bo przysięgam Ci, że nie pozwolę, żeby on z inną był szczęśliwy, i odbiorę Ci go, choćby był twoim mężem nawet! Nie draźnij mojej namiętności i zemsty, a usłuchaj ostrzeżenia i rady!Aurora Carolath.
— Ohydne! — wzdrygnęła się Jadzia, odtrącając list jak plugawy owad; parzył jej ręce, a całą twarz pokrył oburzeniem, pogardą i wstrętem.
Rywalka płochej awanturnicy wielkoświatowej! Brr! co za upokorzenie, co za wstyd! Zdawało się jej, że ktoś błotem ją obryzgał, nazwał ulicznicą!
Zmięła list i wyrzucić go chciała; ale przyszedł namysł — wsunęła go napowrót w kopertę i włożyła do kieszeni sanek.