Przejdź do zawartości

Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a do doskonałości go doprowadzisz“, to jest rozwiązanie zagadki szczęścia. Tak ona myślała i czyniła, orząc, hodując cielęta, i dlatego nie stała się wołem roboczym! Całem życiem przygotowała ci grunt do dalszej pracy. Teraz ty powinieneś iść dalej, być na okolicę światłem i przykładem, nieść kulturę, wpływ, opinję, pomoc, radę — wszystko. Ona Rudę wykarczowała, tyś ją powinien uczynić ostatniem słowem dworu wiejskiego. To jest twoje powołanie i patrz, byś je spełnił.
Kazio milczał, ale po twarzy latały mu uśmiechy, zdradzające, że w jego pozornej dobroduszności i szczerocie było dużo przebiegłości. Był w uśmiechu triumf, że przecie doprowadził ją tam, gdzie sam chciał.
— Piękny program, ale by go spełnić, trzeba więcej obrotności i odwagi, niż ja mam! — odparł po chwili. Nie znasz wsi ani ciężarów i trosk rolnego gospodarstwa. Człowiek, fizycznie zmęczony, zatopiony w mnóstwie drobnych, prozaicznych turbacyj, pozbawiony towarzystwa i moralnej podniety, ani się obejrzy, jak zapleśnieje, zdziczeje, szerzej patrzeć i myśleć zapomni. Przyznaję ci zupełną rację, ale wątpię, czy zadanie spełnię. Żebyś mi trochę dopomóc chciała!
Oburzyła się i wróciła do swej zwykłej szorstkości.
— To niańkę sobie spraw, mięczaku jeden! Czy ci nie wstyd! Daj mi swoją dolę, swoją swobodę, pozycję socjalną — zobaczysz, gdzie stanę. Ale że wam świat stoi otworem, że wam wszystko dostępne i łatwe, po