Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Szkicownik poetycki.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
65

Oto jesień.
Natura, piękna ale już wiekiem swoim odstraszająca, pełna skarbów jeszcze ale nie mająca komu ich ofiarować, wspaniała w swojej urażonej dumie, stroi się już tylko sama dla siebie, w jarzębiny i głogi, w miedziane i zielone paprocie.
Uśmiechem chłodnym pod wieczór i zimnem westchnieniem żegna dzień pustelniczy, z nienawiścią w sercu dla tych którzy przyśpieszyli kres jej młodości.
Z nadejściem nocy roztacza gniewne jeszcze krwią lata, czary gwiaździste, na dowód że za wcześnie w grób ją strącono.
Dzieli ona los wielu kobiet zdumionych nagłym brakiem wielbicieli, kobiet niezmiennie jeszcze pięknych, ale opuszczonych, ale samotnych, gdyż nie umiały czy nie mogły zachować w tajemnicy zbyt dawnej daty swoich urodzin!