Strona:Maria Konopnicka - Nowele (1897).djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Urwał, rozciągnął usta, zwinął je, znów rozciągnął i tak je wykrzywił, jakby sam owej lebiody próbował i dotąd czuł jej gorycz. Po chwili mówił dalej:
— W pustych żarnach chłopskich, moi panowie, myszy gniazda ścielą: baby powymiatały ostatki krup z bodni; nieruszane dawno dzieże rozeschły się po komorach na klepki. Panów to zadziwia, że mam tak dokładne wiadomości o tem, co się dzieje na wsi, kiedy chybią żniwa? Jestem syn chłopski, moi panowie, chłopskie plemię, za pozwoleniem wysokiego Sądu, i pamiętam doskonale, jak praży bieda, kiedy żyta nie obrodzą, a ziemniaki zgniją!
Pierwszy raz w ciągu tej mowy głowę sprostował nieco i z góry na słuchaczy spojrzał. Zdawało się nawet przez chwilę, że obojętny wzrok jego zatlił się wilgotnym żarem. Wnet wszakże przybrał zwykłą swą postawę, i spuściwszy oczy, tak rzecz prowadził dalej:
— Nie jest to bynajmniej dla biegu sprawy okolicznością obojętną, że w takim złym, niepomyślnym roku, na dziesięć chłopskich żołądków bywa dziewięć pustych, bo jeżeli obronę, jakiej dostarcza klientowi adwokat, uważam za błahą i bezużyteczną, to przeciwnie, najwyższe znaczenie przypisuję temu wszystkiemu, przez co sprawa sama się broni. Jeżeli tedy wysoki sąd uznaje słuszność tej mojej skromnej opinii, to stawiam wniosek, aby doraźnie wezwać oskarżonych o wyświetlenie tego ze wszech miar interesującego momentu sprawy. Procedura nic nie straci na tak małem wyboczeniu z drogi utartej prak-