Strona:Maria Buyno-Arctowa - Dumny smerek. Duch burzy.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy wreszcie znaleźli się w dolinie i Rudek przeliczył powierzone sobie stado; okazało się, iż brakło jednej sztuki, a był nią krnąbrny Bebelek. Czarnula także spostrzegła brak swego koźlątka i żałośnie beczała, spoglądając na chłopca.
— Nie bój się, Czarnulo! Odnajdę twoje dziecko i przyprowadzę ci! — pocieszał swą przyjaciółkę Rudek.
I rzeczywiście, mimo przestróg starszych, mimo próśb matki, chłopiec, umieściwszy kozy w zagrodzie, udał się na poszukiwanie koźlątka.
Tymczasem w górach panowała już burza i wicher, który czyhał na ofiary. To też, gdy zobaczył chłopca, biegnącego z powrotem w góry, ucieszył się niezmiernie i wnet rzucił się na niego.
Chłostany i gnany wichrem, Rudek biegł szybko; nagle usłyszał słabe beczenie. Spojrzał w górę i oto zobaczył na skale nad jeziorem koźlątko, które widocznie dostało się tam śmiałym skokiem, a teraz nie mogło się wydostać. Ale i Rudek nie miał możności dostania się do Bebelka, chyba przez — jezioro.
Chłopiec spojrzał przed siebie i ujrzał czarną, kotłującą się wodę, ryczącą i rozbijającą się o skały nadbrzeżne, i — chociaż był bardzo odważny — zdjął go lęk.
— Toż to śmierć pewna! — szepnął do siebie i chciał już zawrócić, gdy znów go doszło beczenie biednego Bebelka.
To oprzytomniło chłopca. Nie namyślając się dłużej, wskoczył do małego czółenka i już miał odbijać od brzegu, gdy nagle poczuł na swojem ramieniu jakąś ciężką rękę. Obejrzał się: przed nim stał śniady mężczyzna z kruczymi włosami i brodą, w czarnym, rozwianym płaszczu.
— Zabierz mnie do swego czółna! — rzekł do chłopca rozkazującym tonem.