Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wogóle poruszać nie lubił, wyrażając się obojętnie i ostrożnie, chociaż o jego polskich chęciach nie można było wątpić. Uważałem, że mu przyjemność sprawiało spotykać się z Polakami i rozmawiać z nimi; owe poznańskie i dawniejsze znajomości w naszym świecie obywatelskim były dla niego miłem wspomnieniem, ztąd też niejeden przejeżdżający z Księstwa dla ważnéj jakiéj sprawy w wyższych sferach berlińskich, znalazł u Michalskiego życzliwą radę i przysługę.
Prócz starego konsyliarza, zastałem w hôtel Radziwiłł drugie individuum znane mi jeszcze z czasów poznańskich; był nim dawniejszy guwerner Bogusława i Władysława, pan Kupsch, Niemiec nie umiejący ani słówka po polsku, któremu potem w Berlinie oddano administracyę i rachunkowość dworu. Nie mogę, panie Ludwiku, przy danéj sposobności pominąć choć krótkiéj wzmianki o nim, poczuwając się do pewnéj wdzięczności za przyjacielskie względy, których mi przez cały czas mego pobytu uniwersyteckiego nie szczędził.
Dopóki Radziwiłłowie rezydowali w Poznaniu, żył Kupsch w bliższych stosunkach z moimi rodzicami, u których przepędzał nieraz całe wieczory ze swoją narzeczoną, panną Bock, córką pastora gdzieś tam w Brandenburgii, zajmującą przy księżnie Ludwice stanowisko pierwszéj kameriery. W wzajemnym afekcie dowiedli oboje niemałéj wytrwałości, musieli bowiem czekać siedem, czy osiem lat, zanim się ich życzenia spełniły; lecz poznawszy ich potem niedziwiłem się wcale nad stałością narzeczonego, gdyż późniejsza pani Kupschowa była fizycznie osobą dość pokaźną, przytem wykształconą, żywą i przyjemną w towarzyskiem obejściu, a w praktycznych i domowych stosunkach okazywała stanowczość i energię, które powolnemu i lękliwemu nieco mężowi wielce się przydały. Bywałem bardzo często w ich domu,